… albo wpływ wieszania na pozycje
Pozycji międzynarodowej Polski - zwłaszcza w Europie Wschodniej -
najbardziej zaszkodziło niepowieszenie zdrajców - polskich wykonawców zamachu w
Smoleńsku w 2010 r. Ładunek lub ładunki wybuchowe na pokład samolotu mogły
trafić w czasie remontu w Rosji, ale od tego czasu latał on na innych trasach i
poddawano go rutynowej kontroli. Stąd wydaje się pewne, że „bez wiedzy i zgody” - bez udziału – Polaków, zamach
byłby trudny lub niemożliwy. Co ważniejsze i co gorsza, zamach po dziś dzień ma
w Polsce beneficjentów.
Dygresja. Słowa o wieszaniu zdrajców nasuną naturalnie każdemu myśl o
współczesnych uwarunkowaniach prawnych albo czasach i epokach dawno minionych.
A może minionych rzekomo? Zgryźliwie zauważyć bowiem warto, że tym co
przeszłość chcieli żegnać nawet szczerze – i nie tylko dlatego, że tak im było
wygodnie - udało się co najwyżej pożegnać zdrowy rozsądek. Jeśli za zdrowy
rozsądek uznać świadomość miejsca, czasu i osób dramatu. Koniec dygresji.
Niepowieszenie zdrajców wywoła wszędzie westchnienie ulgi, bo wieszanie
zmusiłoby inne państwa do samookreślenia - tak jak zmusiłoby je ujawnienie
przez rząd RP mordu w Katyniu już np. w 1940-1941 r. Według kilku źródeł, w tym
nagłośnionych onegdaj przez prof. Jacka Trznadla, pierwsze raporty o Katyniu
wywiad polski mógł uzyskać już w czerwcu 1940 r.
W odróżnieniu od komplikacji, jakie sprawiłoby ujawnienie Katynia
przedwczesne (albo jakiekolwiek), komplikacje związane z niepowieszeniem
zdrajców z 2010 r. wśród państw, które do systemów bezpieczeństwa dopiero
aspirują, a nie jak w 1940 r. już w nich są lub nawet je tworzą - przekreślają
wiarygodność międzynarodowych układów bezpieczeństwa. Przekreśla to wiarygodność
Polski jako państwa NATO i nasuwa wręcz wątpliwości do jej orientacji.
Pośrednio podważa wiarygodność i NATO, i USA. Mało?
Ależ tak, mało: tolerowanie zdrajców z 2010 r. to największy cios nie
tyle w pozycję międzynarodową, co przede wszystkim w bezpieczeństwo narodowe
Polski, bo przejście rządu PO-PSL na stronę Rosji albo sukces spisku
prorosyjskiego nie chroni bynajmniej Polski od agresji rosyjskiej. Przeciwnie -
do agresji zachęca, jak powstanie konfederacji targowickiej w 1792 r.
Ale i to mało…
Gdy w przyszłości ktoś będzie pisał historię Polski po 1945 albo po
1989, okres po zamachu z 2010 r. przedstawi jako koronny dowód zgnicia i upadku
o wiele bardziej dobitny niż dogadywanie się Wettynów z Rosją i pierwsze plany
rozbiorowe w pierwszej połowie XVIII wieku lub wstąpienie na tron Stanisława
Augusta Poniatowskiego. I jak za koniec tamtego okresu gnicia przyjmuje się
dziś pierwszą uchwałę sejmu z 1788 r. o tzw. aukcji wojska i zwiększeniu jego
stanów do 100 tysięcy, tak końcem okresu gnicia po 2010 r. będą pierwsze decyzje
sejmowej większości PIS o urealnieniu sił zbrojnych.
Mariusz Cysewski
* * *
Kontakt: tel. 511 060 559
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz