niedziela, 25 grudnia 2016

Opłatek z Zygmuntem Miernikiem, więźniem 3 RP

Opłatek z Zygmuntem Miernikiem – więźniem politycznym III RP

Koleżanki i Koledzy z Krakowa udali się 22 grudnia 2016 r. do Zakładu Karnego w Wojkowicach z opłatkiem do Zygmunta Miernika - więźnia politycznego III i IV RP. Nasz redakcyjny kolega (Zygmunt jest również dziennikarzem Wolnego Czynu) został skazany za słynny protest tortowy przeciw bezkarności zbrodniarzy komunistycznych. Zygmunt Miernik jest niewinny, gdyż uniewinni go każdy sąd uczciwy; szerzej o tym zobacz m.in. tutaj: https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosci/panstwo-popis-a-ulaskawienie-zygmunta-miernika Apele do przedstawicieli PIS o uwolnienie Zygmunta Miernika do dziś nic jednak nie dały.  
Zdjęcia: Józef Wieczorek; film - Józef Wieczorek i Stanisław Tatara. Wolny Czyn kopiuje tu materiał oryginalny, opublikowany na stronie: https://wkrakowie2016.wordpress.com/2016/12/22/oplatek-z-zygmuntem-miernikiem-wiezniem-politycznym-iii-rp/


niedziela, 2 października 2016

Dlaczego jestem przeciwny ściganiu zbrodniarzy komunistycznych?

Łatwo stwierdzić istotę manipulacji, jaką jest wieczne „ściganie zbrodniarzy komunistycznych”. Idzie w niej o odwrócenie uwagi od problemów i wyzwań realnych i skierowanie jej na problem nierealny. To technika „łap złodzieja”. Albo technika „na Żyda”. Zwróćmy uwagę na ogromną ostatnio ilość memów antymuzułmańskich; nie wątpię że dżihadyści stanowią problem, ale na razie w Syrii, we Francji i podobnie odległych miejscach, a nie w Krakowie czy Poznaniu. To właściwie w swej prostocie jest banalne; warto pomyśleć, czy ogromna większość manipulacji lub osławionych „socjotechnik” i to na przestrzeni dziejów nie sprowadza się aby właśnie do odwrócenia uwagi manipulowanej ofiary, do podsunięcia jej wroga zmyślonego. 
Tytuł tego wpisu jest prowokacyjny. Uważam że zbrodniarzy komunistycznych należy ścigać, ale nie na niby, a naprawdę. Przedsięwzięcia jakie można rozważyć to nie obcięcie tym łajdakom emerytur a ich wyzerowanie, jak i odpowiedzialność zbiorowa – na mocy ustawy. Tak tak… Podniesie się pisk i wrzask – zwłaszcza zagranicą - o „prawach nabytych” i o „odpowiedzialności zbiorowej”; o „przedawnieniu”; ale jeśli Polska ma choć trochę być państwem nie tyle poważnym, co w ogóle prawdziwym, to i poważnie musi traktować swych wrogów - nawet tych z przypadku typu sprzątaczka, czy sekretarka; i demonstracyjnie podeptać zasady prawne owszem wiążące na co dzień – chyba że, jak tu, były nadużywane w charakterze prawnych nie zasad, a wihajstrów. Tymczasem miłośnicy rzekomego „ścigania” zbrodniarzy komunistycznych raz że nie chcą majestatu suwerenności, jaki nieodłączny jest od jednorazowego a trwałego aktu rozliczenia; aktu przywrócenia normalności; a dwa - chcą odpowiedzialność indywidualizować - co sprowadza od razu ich przedsięwzięcia do sfery absurdu. W gruncie rzeczy idzie im tylko o to, by zbrodniarze rzekli, że nie mieli racji i że postąpili brzydko. No – coś takiego Polskę może tylko ośmieszyć, jak pozorowany wyrok dla Kiszcza. Przy tym wszystkim, przy całym zdecydowaniu i zbiorowości wymierzenia sprawiedliwości, winno ono nastąpić jakby mimochodem; ot, jakby uchwalić podatek od sklepów wielkopowierzchniowych. Element powagi państwa, ale doraźnie nie zmienia absolutnie nic. Bo nie są to ludzie dla Polski groźni.
Trzeba właściwie nielichego tupetu by ludziom obrabowanym przez państwo, matkom którym odebrano dzieci, ofiarom organizowanej przez antypolicję przestępczości czy kilku milionom fałszywie skazanych – bo tylu ich w Polsce jest – wmawiać, że za ich sytuację odpowiadają jacyś Marsjanie.
Co do mnie to zapewniam, że mimo dekonspiracji i zatrzymania (rok 1984) nie torturowała mnie Służba Bezpieczeństwa. A w roku 2008 torturowali - bynajmniej nie dżihadyści, nie Marsjanie, ani żadni „zbrodniarze komunistyczni”, a Ewa Becelewska, Magdalena Dragan, i kierujący w Lublińcu gangiem Ludwik Wódka, Mengele południowej Polski. Po dwu tygodniach tortur zacząłem tracić wzrok. Tortury, przynajmniej w ogólnych zarysach, zaplanowali tzw. „sędziowie” tzw. „Sądu Okręgowego” w Gliwicach. Proceder porwań, nielegalnego więzienia i torturowania ofiar trwa w Lublińcu być może od dziesiątków lat; osłania go bowiem tameczna prokuratura rejonowa - a osobiście kierujący nią w rou 2008, 2009 Krzysztof Droździok. Czekam na wasze pozwy, Meine Damen und Herren, czy tam jak kto woli - panie i panowie zbrodniarze. Można rzec, że miałem pecha by trafić akurat w łapy tych esesmanów, a przy tym wiele szczęścia że przeżyłem. Inni mieli a to pecha, a to szczęścia mniej – jak to w życiu. Doprawdy wystarczy przejrzeć codzienne doniesienia medialne by stwierdzić, że Polska to taki Mordor.
Bezkarni zbrodniarze, zwłaszcza funkcjonariusze państwa, a tym bardziej nasyłani przez antypolicję przestępcy drobni bynajmniej nie wyczerpują listy wrogów Polski, bo figuruje na niej rozdęta do granic (nie)możliwości agentura Rosji w zestawieniu z którą nawet kodziarnia, czy platforma zamachowców, to doprawdy przysłowiowy pikuś.
Odpowiedź na pytanie, co dla Polski jest gorsze: zbrodniarze państwowi czy agentura Rosji zostawię państwu. Sądzę jednak, że Polska ma doprawdy dość wrogów realnych, szkodzących, i dzierżących władzę, by ich sobie szukać w innych epokach. Albo na innych planetach.   


Mariusz Cysewski

* * *
Kontakt: tel. 511 060 559

czwartek, 29 września 2016

Lex Nostra czy Lex Vostra?

Ludzie obeznani z mechanizmem działania wymiaru niesprawiedliwości w Polsce wiedzą, że PIS nie zamierza usuwać tej patologii, ani nawet jej naprawiać, a jedynie taką naprawę pozorować. Innymi słowy – wiele zmieniać, by wszystko zostało po staremu. Uważam że PIS należy popierać (przez 500+ i politykę zagraniczną) – choć pozorowanie chęci naprawy wymiaru niesprawiedliwości nasuwa czarne myśli. Stwierdzenie fikcyjności zmian w wykonaniu PIS wymaga wiedzy i doświadczenia (osobistego) - i o ile nie brak nam ich co do wymiaru niesprawiedliwości, to o realiach programu 500+ i polityce zagranicznej wiemy mniej. A skoro PIS jedynie pozoruje reformę „sądów”, czemużby nie miał pozorować i inne reformy? Albo: wszystkie swoje reformy? Plusem dla rządzących jest ich uczciwość. Nigdy nie kryli oni bowiem fikcyjności swego programu. Obecne pomysły i wypowiedzi polityków partii rządzącej są moim zdaniem tylko niewiele już wnoszącym rozwinięciem strategii pozorowania od dawna zawartej w programie PIS - opracowanym dawno i cyklicznie przypominanym również w okresie przedwyborczym. Pisałem o tym wielokrotnie, np. tu: https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosci/jak-pis-naprawe-wymiaru-niesprawiedliwosci-chcial-pozorowac

Obok PIS inne środowiska przedstawiają pomysły własne. Należy do nich wielce zasłużona i bardzo aktywna, chwalebnie znana z wieloletnich zmagań z łajdactwami Trzeciej Rzeszy Pospolitej, z setek interwencji i rycerskiej obrony niewinnych Fundacja Lex Nostra i to jej propozycje przypomniane skrótowo kilka-kilkanaście dni temu (np. tu: http://3obieg.pl/sanacja-wymiaru-sprawiedliwosci-przypominamy-postulaty-fundacji-lex-nostra ) przez Dyrektora Fundacji pana Macieja Lisowskiego są tematem tego artykułu. Odniosę się do nich po kolei. Propozycje Fundacji poniżej są kursywą, ponumerowałem je, do każdej komentarz bezpośrednio poniżej.    

1) „Zwiększenie nadzoru nad postępowaniami prokuratorskimi poprzez przywrócenie funkcji sędziego śledczego, z sukcesem funkcjonującej w RP przed wojną”.
Jak bodaj każdy niepodległościowiec i piłsudczyk z rewerencją traktuję Rzeczpospolitą sprzed roku 1939; ale i niewiele widzę sensu w mechanicznym kopiowaniu rozmaitych jej rozwiązań powiedzmy nie najszczęśliwszych – i należy do nich funkcja sędziego śledczego. Normalne zadania sędziego są jak najodleglejsze od śledztw, a ich mieszanie doprowadzi tylko do patologii nowych, nawet dziś nam nieznanych. (Do zaburzenia wymaganego i przez obecną konstytutę-prostytutę tzw. podziału władz na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą; NB. nasza obecna sytuacja to też wynik podobnego zaburzenia podziału władz – a dokładniej nieistnienia „władzy sądowniczej”, bo obecne „sądy” nie są tym co sugeruje ich nazwa).

2) „Przywrócenie idei rewizji nadzwyczajnej”.
Idea „rewizji nadzwyczajnej” nie musi być „przywracana”, bo i dziś nie brak różnych jak najbardziej formalnych i „usankcjonowanych prawem” możliwości podważania tzw. prawomocnych wyroków sądowych – choć nazwy tych możliwości są inne. By wskazać możliwość najprostszą: w dziedzinie prawa karnego prokurator w większości przypadków może zwyczajnie wznowić prawomocnie zakończone (wyrokiem) postępowanie karne.

3) „Stworzenie ram prawnych i organizacyjnych do realnego znaczenia ławników w postępowaniu sądowym – przywrócenie społecznej kontroli procesów sądowych”.
Bez zastrzeżeń, ale z dodatkowymi uwagami w zakończeniu.

4) „Bezpośrednie wybory Prezesów Sądów Apelacyjnych i Okręgowych, oraz Prokuratorów Apelacyjnych i Okręgowych”.
Realizacja takiego pomysłu nic nie da, i to z kilku powodów. Po pierwsze, z formalnego punktu widzenia łajdacy dziś udający „sędziów” „orzekają” wyroki niezależnie od prezesów swoich „sądów” i w zasadzie nie wiemy, kto wydaje im rozkazy. Osobiście podejrzewam, że są to przewodniczący wydziałów. Realizacja pomysłu Fundacji co do wyborów na powyższe funkcje spowoduje co najwyżej, że „sędziowie” od wybieranych urzędników będą niezależni tak formalnie (jak dziś), jak i faktycznie (jak dziś prawdopodobnie). Czyli nie zmieni się nic. Jedyne co mogłoby cokolwiek zmienić – to wybory samych sędziów bezpośrednio orzekających w poszczególnych sprawach; czyli wybory obejmujące nie kilkadziesiąt, a dziesięć tysięcy stanowisk. Po wtóre: domyślam się, że choć proponowane przez Lex Nostra wybory nic nie wniosą, to w dodatku na stanowiska prezesów sądów i na prokuratorów wymienionych szczebli kandydować mogliby tylko absolwenci studiów lewniczych? Czy nie jest to ta sama żulia co obecnie? Czy żulii tej nie wychowują aby ci sami ubecy, co zapluwają się na sam widok prezydenta Dudy, którego uznali za odstępcę? 

5) „Możliwość odwołania sędziów przez Prezydenta RP, np. na wniosek RPO czy organu, w skład którego mogliby wejść reprezentanci radców prawnych i adwokatów (tym samym konieczna reforma Krajowej Rady Sądownictwa). Musi istnieć poczucie, że funkcja sędziego nie musi być funkcją dożywotnią”.
Tiaaa… Już widzę jak pan Bodnar wnioskuje o odwołanie jakiegoś „sędziego”. I nie łudźmy się, że następny Rzecznik będzie jakoś poważnie lepszy. Albo już widzę taki „organ”, w jakiejś (sporej) części wyłoniony przez „adwokatów” – malowanych, bo polskosowieckich - który zawnioskuje o odwołanie jakiegoś „sędziego”. Taki kaktus mi wyrośnie. Teoretycznie nie jest to wykluczone absolutnie. Ale i dziś nie jest absolutnie wykluczona na przykład odpowiedzialność karna sędziego. Może nawet i jeden taki przypadek nastąpi rocznie? Kto wie? Ale nawet gdyby takich przypadków było z dziesięć – nie będzie to miało żadnego znaczenia wobec rozmiarów katastrofy cywilizacyjnej, jaką są dzisiejsze pseudosądy.

6) „Likwidacja immunitetów sędziowskich i prokuratorskich (oczywiście w ramach szerszej idei likwidacji immunitetów, także poselskich)”.
Likwidacja immunitetów to pomysł pod publiczkę i to swoistego rodzaju: publiczkę zawistną - której tylko w to graj by coś komuś zabrać (Grab nagrablennoje). Posłom (prawdziwym) potrzebne są immunitety dla obrony interesów polskich. Sędziom (prawdziwym) też potrzebne są immunitety dla ochrony przed „władzą wykonawczą”; a to, że w Polsce nie ma ani prawdziwych sędziów, ani posłów nie przekreśla samej idei immunitetów. Najpierw ustanówmy sędziów i posłów, prawdziwych. Takim immunitety będą potrzebne. A jeśli dalej uważamy, że na cholerę w Polsce sędziowie i posłowie - aaa… to w takim razie mam problem Houston dużo większy - a immunitety to wówczas najmniejsze z naszych zmartwień. I temat taki jak perspektywy wspinaczki w górach na Księżycu. Mniejsze tam ciążenie, no ale… biletów jakby nie da się kupić.

7) „Rozsądny dobór kadr sędziowskich, tak by aplikować do tej funkcji mogły jedynie osoby z rzetelnym prawniczym doświadczeniem, np. po 15 latach doświadczenia w pracy prawnika (w tym minimum 5 lat jako adwokat lub prokurator)”.
Kwalifikacje i przebieg kariery może byłyby istotne tam, gdzie można mówić o jakimś zróżnicowaniu orzeczeń – że są dobre, są złe, są głupie i mądre itd. Gdzie byłyby jakieś statystyki, z których mogłoby coś wynikać. Na przykład, dla analityków (ob)sceny politycznej w Polsce znaczenie ma, że w wyborach na PIS głosuje 55% a na PO 45% - mogą (jak dziś) bez końca tokować czy to dobrze czy źle, jak to rokuje i komu, kto się pokazał a kto ośmieszył itd. itd. Te głupie na ogół tokowania nie mają sensu wówczas, gdyby PIS albo PO zebrało 100% i gdyby się to powtarzało nieodmiennie od lat. Uznalibyśmy wówczas, że wybory to fikcja, nieprawdaż? Że od wyborców nic nie zależy?  
Podobnie nie ma znaczenia, kim jest, jakie ma przymioty ducha ani jakim doświadczeniem dysponuje udający sędziego czy prokuratora łajdak. Nigdy nie kieruje się on ani doświadczeniem, ani wiedzą, ani jakimikolwiek przymiotami osobistymi. Gdyby się kierował, to tzw. skazywalność – ilość skazań - w Polsce byłaby znacznie niższa niż obecne 98,25%. Byłby jakiś rozkład prawdopodobieństwa, jakaś statystyka… Wskaźnik skazywalności pewnie spadłby co najmniej o 20 procent „na dzień dobry”. Dziś „prokurator” i „sędzia” wykonują tylko rozkazy służb, a do tego żadne przymioty osobiste potrzebne nie są. Jeżeli wynik wyborów byłby 100% w którąś stronę, to „komisje wyborcze” byłyby zbyteczną ekstrawagancją, wyrzucaniem pieniędzy, nieprawdaż? Podobnie obecnych „sędziów” i „prokuratorów” z powodzeniem zastąpią automaty. Wajcha do przybijania pieczątki na wyrokach, które zapadają gdzie indziej. Automatowi i wajsze doświadczenie do niczego nie jest potrzebne.

8) „Jawne oświadczenia majątkowe sędziów i prokuratorów, a także oświadczenia o powiązaniach członków ich rodzin z wymiarem sprawiedliwości”.
To znów pomysł pod zawistną publiczkę – zob. komentarz do propozycji 6. Ale nie tylko. Pomysł to chybiony o tyle, że korupcja w wymiarze niesprawiedliwości to zjawisko albo skrajnie marginalne, albo zupełnie nieistniejące – i w każdym razie zupełnie nieistotne społecznie. Skoro „sędziowie” i „prokuratorzy” to tylko automaty wykonujące rozkazy, to logicznie wpłynąć na nich nie można w żaden sposób. Nawet łapówką. 

9) „Obowiązkowe badania lekarskie sędziów i prokuratorów, także psychologiczne”.
Tiaa… a gdy już odbędą te badania, niech jeszcze uklękną i przysięgną na swego Beliala, że tym razem już na pewno będą „niezawiśli” od służb, a swych prezesów na pewno. To znowu pomysł pod zawistną publiczkę – zob. komentarz do propozycji 6. Ale znów nie tylko. Otóż rzekome badania lekarskie prowadzić będzie jak zwykle tajna policja i obce służby a propozycja Lex Nostra sprowadza się do tego, by pod pozorem nieprzejścia rzekomych „badań” obce służby mogły najzupełniej formalnie wywalać z zawodu tych sędziów, którzy służbom z tego czy innego powodu nie będą pasować. Tych ekstremalnie nielicznych, liczonych w promilach tej populacji, którzy mieliby jakieś potencjalne zadatki na zawodową uczciwość. To jest strategia katyńska proszę państwa: zabić wszelką możliwość, wszelką ewentualność nie tylko oporu ale i niezależności – tedy zabijali nawet urzędników pocztowych i policjantów.    
10) „Wprowadzenie zakazu dodatkowego zarobkowania sędziów, np. poprzez prowadzenie zajęć edukacyjnych w prywatnych przedsiębiorstwach”.
To znowu pomysł pod zawistną publiczkę – zob. komentarz do propozycji 6. 

Podsumujmy.
Z dziesięciu propozycji Fundacji Lex Nostra trzy nic nie zmieniają.
Sześć lub siedem (zależy jak liczyć) na dziesięć też nie zmienia – a dotyczy cech, przymiotów, kwalifikacji i stanu majątkowego obecnych tzw. „sędziów”. Wedle znanej maksymy Stefana Kisielewskiego socjalizm to taki ustrój, który zajmuje się zwalczaniem trudności nieznanych w żadnym innym ustroju. Wynikałoby stąd, że nie byłoby czego naprawiać, gdyby tych „sędziów” zwyczajnie nie było.
Wywalenie na pysk wszystkich tych łajdaków zdawałoby się pożądane. Jest też aż nadto realne, czego dowodzą wydarzenia w Turcji, gdzie liczba aresztowanych – w dużej mierze tamtejszych lewników – idzie już w dziesiątki tysięcy. Gdybamy tu tylko - wiemy bowiem dobrze, że POPIS nigdy nawet nie rozważy czegoś podobnego. Ale moim zdaniem nie warto zawracać sobie głowy; taka swoista „opcja zerowa” zapewni Polsce ulgę tylko doraźną - najwyżej kilka lat - skoro nietknięty pozostanie system wyłaniania i korumpowania łajdaków kolejnych; takich samych lub jeszcze gorszych od obecnych. W dodatku za łajdakami tymi stoi antycywilizacja lewna całego antypaństwa polskiego, vel państwa antypolskiego. Wszak choćby na wydziałach lewa antyuniwersytetów aż huczą „zawiłe klątwy wschodnich alfabetów”[1] i wre nauczanie kazuistyki stosowanej w tłumaczeniach, że czarne to białe a białe czarne itd. Zapewniam że niewiele by pomogło gdybym to ja, albo szef Fundacji Lex Nostra – albo Papież - miał wybrać dziesięć tysięcy nowych sędziów z tak wytresowanych osobników. Trochę lepiej - ale też niewiele, i nie na długo – gdyby na stanowiska sędziów (jest ich w Polsce dziesięć tysięcy) wybierać ludzi przypadkowych. Najzupełniej przypadkowych, „z ulicy”. Chyba że stanowiska te byłyby kadencyjne… i to jak najkrócej kadencyjne – np. rok. Ale i tu oczywiste jest ryzyko, np. korupcji.
I tak logicznie dochodzimy do stanowiska sędziowskiego kadencyjnego najkrócej – na jeden proces – a na wszelki wypadek stanowiska dzielonego z innymi obywatelami by wykluczyć pomyleńców czy zwyczajnie powiedzmy zakłóconych. Dochodzimy do ławy przysięgłych złożonej z dwunastu ludzi przypadkowych właśnie, wylosowanych do wydania orzeczenia w jednym jedynym procesie; a po zakończeniu procesu z funkcji zwalnianych.
O zaletach ław przysięgłych pisałem wielokrotnie.  Do idei ław przysięgłych zdaje się nawiązywać postulat Lex Nostra nr 3. Jednak wrażenie to jest mylne przez eufemizmy przyjęte w tym tekście: „Stworzenie ram prawnych i organizacyjnych do realnego znaczenia ławników w postępowaniu sądowym – przywrócenie społecznej kontroli procesów sądowych”…
„Realnego znaczenia”???
„Społecznej kontroli”? To mi przypomina postulat Solidarności z roku 1981 o „przywróceniu społecznej kontroli” nad „środkami masowego przekazu”. Oczywiście - z pełnym poszanowaniem instytucji cenzury i interesów Związku Radzieckiego?
Panowie, bądźmy poważni. Postawmy sprawę na ostrzu noża. Nie było nigdy żadnej „kontroli społecznej” zgodnej z cenzurą i interesami ZSRR; tak i dziś nie do pomyślenia jest „kontrola społeczna” zgodna z funkcją „sędziego” w znanej dziś formie.
Albo sądy będą naprawdę niezawisłe od czynników zewnętrznych (gdy orzekać będą ławy przysięgłych) – albo, jak dziś, wykonywać będzie rozkazy służb i ambasad.
Albo Polacy będą sami o sobie stanowić – przynajmniej w kontekstach najbardziej bezpośrednio ich dotyczących – albo dalej, jak dziś, stanowić o nich będą służby i ambasady.
Albo sami będziemy spierać się w własnym gronie co jest prawdziwe, słuszne i sprawiedliwe, albo dalej – jak dziś – będą nam o tym wyć bolszewiccy muezini i najęte cizie oczekujący od nas nie tyle uległości, co walenia czółkiem w glebkę: „O effendi…” przed ich sprzedajnym, knajackim spryciarstwem.   
Albo Polska będzie mogła zacząć się integrować wokół wspólnych wyobrażeń swych najbardziej podstawowych interesów, albo będzie musiała dalej się dezintegrować – co dzieje się nieprzerwanie od 17 września 1939 r.
Wprowadzenie ław przysięgłych będzie dla Polski zmianą absolutnie fundamentalną. Historyczną. Porównywalną z odzyskaniem niepodległości (choć to inna płaszczyzna) albo z przywróceniem demokracji i wolnych wyborów – prawo do uczciwego sądu jest ważniejsze od demokracji. Porównywalną najbardziej bodaj ze zniesieniem pańszczyzny. To zdumiewające jak łatwo zepchnięto Polaków do czasów sprzed 1863 r. Dziś bowiem Polacy to po prostu niewolnicy Trzeciej Rzeszy Pospolitej, „zbydlęciali pod twych rządów knutem”, i z każdym swym niewolnikiem może ona zrobić – i robi – co jej się spodoba, łącznie z zabijaniem i torturami. Mam przypominać te przypadki? Przypomnieć nazwiska zabitych niedawno?
Po zdemontowaniu wymiaru niesprawiedliwości i ustanowieniu sądów prawdziwych – ław przysięgłych – ekscesy grup przestępczych wmontowanych w Polskę przez obce potencje będą już niemożliwe, przynajmniej formalnie.
Mamy taki wybór. Albo dalej będziemy bydlętami pod obcym knutem, zapatrzonymi w pouczające nas ździry, mamionymi pozorowaniem kolejnych dobrych zmian, albo staniemy się na powrót wolni.  

Realizacja pomysłów Fundacji Lex Nostra niczego nie więc zmienia. Do odzyskania wolności nas nie zbliży.
Pozwoli tylko Trzeciej Rzeszy Pospolitej znów wypuścić parę w gwizdek i zyskać kosztem Polski kilka kolejnych lat – i taki jest sens proponowanych nam tu po raz kolejny fikcji. 
Cui bono, panie dyrektorze?

Mariusz Cysewski

* * *
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://twitter.com/MariuszCysewsk
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn  
http://mariuszcysewski.blogspot.com  
http://www.facebook.com/cysewski1


[1] Jacek Kaczmarski, Koncert fortepianowy

środa, 28 września 2016

Państwo POPIS a "ułaskawienie" Zygmunta Miernika



Wokół Zygmunta Miernika, więźnia politycznego państwa POPIS, powstała i narasta dziwaczna, choć aż nazbyt przewidywalna atmosfera medialna wytwarzana przez ludzi strojących się w kradzione szatki patriotów

Rządy PIS należy popierać z dwu powodów zasadniczych: program 500+ może choć ograniczy rozmiary zapaści demograficznej, a polityka zagraniczna prezydenta Dudy zmierza do budowy bloku państw Europy Wschodniej przynajmniej gdy idzie o symbole i warstwę deklaracyjną. Mało który tak wysoko postawiony polityk polski po 1989 r. wypowiadał się dobitniej o wspólnocie interesów z Ukrainą niż minister Macierewicz. Zauważmy, że mimo rozmaitych medialnych ustawek, ani pierwszy ani drugi cel właściwie nie jest sprzeczny z dobrze pojętym (choć nienagłaśnianym) interesem Niemiec. Temat to na odrębną notkę, ale może PIS w ogóle otrzymał od Niemców tzw. „zewnętrzne znamiona władzy” pod warunkiem, że nie podniesie ręki na „władzę ludową”; władzę prawdziwą; a jej narzędziem, czy też – jak kto woli – kastetem są kadłubowe „sądy” w Polsce. Zresztą… to „sądy” w Polsce decydują, kto wejdzie do parlamentu z wszystkich partii - z PIS włącznie[1].
Słuszna skądinąd decyzja, by realizować kluczowe dla Polski projekty (w tym 500+ i politykę zagraniczną) za cenę konserwacji systemu opresji i zniewolenia, destrukcji społecznej bynajmniej nie musiała być dla Jarosława Kaczyńskiego dramatyczna. PIS to moim zdaniem partia pragmatyczna i daleka od ideologizowania; nigdy tedy nie chciała w Polsce ani prawa, ani sprawiedliwości. Przeciwnie - i właściwszą dla tej partii nazwą byłoby „Bezprawie i Niesprawiedliwość”. Jeszcze przed wyborami PIS uczciwie i jawnie ostrzegał, że zmian żadnych wymiaru niesprawiedliwości nie chce. Chce jedynie go szminkować i pudrować - o czym pisałem tu dawno temu[2]. Te ostrzeżenia PIS-u jego wyborcy zignorowali powtarzając sobie, że „jakoś to będzie”.
Jakoś? Czyli jak?
Już teraz widać, że postawy państwowotwórcze względem obecnej Polski sowieckiej wymagają kłamstw i racjonalizacji na temat wymiaru niesprawiedliwości - tak jak postawy państwowotwórcze wobec poprzedniej Polski sowieckiej (PRL) wymagały kłamstwa o Katyniu.
O losie Zygmunta Miernika co i rusz słyszę więc, że pokarać trzeba go było, bo i gdzie to świat widział tortem rzucać w sędzię???? Daliby mu bobu, gdyby tak sobie rzucił w USA. No ale z drugiej strony, żeby aż dziesięć miesięcy więzienia, to już jest jednak przesada; zostawiliby te dwa miesiące zrazu zadane mu przez sąd rejonowy – dwa miesiące więzienia orzeczone w I instancji podwyższono do dziesięciu dopiero w apelacji – a byłby i wilk syty, i owca cała. Raz że człek zasłużony, z Solidarności, i w ogóle „nasz”. Dwa że ci cali sędziowie to mają za uszami (choć co dokładnie – nie wiadomo). A taki ten Miernik stary, i taki chory… No i w sumie mógłby wreszcie poprosić prezydenta Dudę o ułaskawienie, coby – choćby ubowniczkom z endeckiego portaliku Nasze Blogi - zlikwidowało (czy aby na pewno pierwszy?) dysonans poznawczy nieunikniony pod rządami „dobrej zmiany” i mimo cenzury w TVP. A tymczasem Miernik, patrzcie go, prosić nie chce i nie chce. Nie chce klęknąć przed mocarzy waaadzą! Patrzcie go… Chce „zachować się jak trzeba”, a nie jak mu każe oficer prowadzący! W hardość musiał go popchnąć złowrogi Adam Słomka, co tylko chce żerować[3] i żerować, knuć i wyzyskiwać!
Innymi słowy, do więzienia Miernik zamknął się sam. Ewentualnie: z więzienia Miernika nie chce wypuścić Adam Słomka. Polecam wypowiedzi esbeków w „dyskusji” Kiepskich na putinowskim portalu Wasze Blogi - tu: http://naszeblogi.pl/63620-adam-slomka-chce-zerowac-na-zygmuncie-mierniku#comment-1054181
Groteska… 
Ale i charakterystyczna u Służby Bezpieczeństwa potomków biologicznych i/lub ideowych. Po napadzie ZOMO na studentów 11 listopada 1988 roku w Katedrze w Katowicach i ogłoszeniu w związku z tym gotowości strajkowej, przybyły na wiec NZS na Uniwersytecie Śląskim pułkownik SB wyjaśniał, że studenci pobili się sami. Janusz Palikot też tokuje, że to nie jego mocodawcy zabili prezydenta Kaczyńskiego, bo zabił się on sam.    

Więc tak, tawariści państwowotwórczy Polski sowieckiej:
Zygmunt Miernik jest niewinny.
Może i jest już w wieku dostojnym, a zdrowie dopisuje mu średnio, jak o tym łajdacko przypominacie obłudnie pozorując zatroskanie jego losem; zapewniam jednak, że mój przyjaciel i tak jest młodszy i zdrowszy od was, którzyście nigdy nawet nie zaczęli żyć. Akt czyjejkolwiek „łaski” dla tego wybitnego polskiego patrioty z KPN i Solidarności ma tyle samo logiki i sowieckiego wdzięku co „amnestia” dla polskich więźniów waszych łagrów po tym, jak pokłóciliście się z Hitlerem w roku 1941. Mój przyjaciel wyraźnie też zażądał rewizji jego upozorowanego procesu. 
W Stanach Zjednoczonych owszem, za rzucenie tortem w sędziego byłby ukarany bez porównania surowiej. Ale to w Stanach Zjednoczonych, ubowniczki; nie u was. W Stanach Zjednoczonych sędzia przestępców sądzi – w (koniecznym) związku z czym cieszy się tam poważaniem i szacunkiem.
W Polsce sowieckiej odwrotnie. Przestępców „sędzia” chroni. Zwykle są to konfidenci SB i nowych antysłużb i antypolicji; czasem trafi się i grubsza świnia, jak Czesław Kiszczak. W Polsce sowieckiej „sędzia” zwykle też napada na ludzi co mają czelność publicznie żądać prawdy, sprawiedliwości, i w jakikolwiek sposób sprzeciwiać się rasie panów, bądź choćby tylko okazywać do tego gotowość. „Sędzia” Polski sowieckiej sposobami dostosowanymi do czasów - poprawiającymi efektywność, rentowność i trwałość inwestycji w podbój Polski - kontynuuje politykę Katynia.
Nie rzucił więc Miernik tortem w żadną „sędzię” - a w ździrę, taką tam kurewkę, którą tam postawiliście by chroniła zbrodniarzy. By symulowała funkcję publiczną. By odstawiała szopkę pseudosądu. I nawet nie jest to przede wszystkim wina ździry. Choć i na „nieludzkiej ziemi” można postąpić „jak trzeba” to jasne jest, że ludzie mniejsi duchem to produkt okoliczności. Ale nie liczcie że ździra, jej wspólnicy i zleceniodawcy jej przestępstw jak i wy sami – kiedykolwiek doczekają się pokory, czy choćby uległości Polaków.
A może… miast przerzucać się narracjami, czy też sławetnymi „poglądami wartościującymi”, o tym czy Miernik jest winny czy niewinny - zwyczajnie się o tym przekonamy?
Może postawcie go przed sądem? Ale prawdziwym – bez cudzysłowów - nie przed żadną waszą ździrą czy kurewką, ubowniczkiem czy ubekiem, czy endekiem choćby najbardziej nowoczesnym. Wylosujmy z bazy Pesel dwunastu członków ławy przysięgłych i niech nawet najlepszy ubol z waszej POPISoprokurwatury popróbuje ich przekonać, że Miernik jest winny.
LOL. Ano właśnie.
W roku 1878 do zasłużonego w tłumieniu polskich powstań rosyjskiego policmajstra, niejakiego Trepowa, niejaka Wiera Zasulicz dwukrotnie strzeliła doń z rewolweru. Trepow przeżył a Zasulicz stanęła przed sądem. Car krótko przedtem nieopatrznie wprowadził reformę sądów prawdziwą i Zasulicz stanęła przed ławą przysięgłych. Fakty nie budziły niczyjej wątpliwości. A jednak ława przysięgłych uniewinniła Zasulicz. Wygląda na to, że Trepowa nikt nie lubił[4].
W Wielkiej Brytanii – by ława przysięgłych mogła orzec czyjąś winę, pogląd ten musi poprzeć dziesięciu jej członków (na dwunastu ogółem), czyli większość kwalifikowana (i to kwalifikowana wysoko). Znając rycerskie poczucie fair play jak i pewną naiwność, lekkomyślność i nonszalancję mego przyjaciela Zygmunta Miernika sądzę że proporcje te gotów byłby odwrócić i zażądać, byście o jego winie przekonali choćby dwu członków ławy przysięgłych na dwunastu ogółem. Co do mnie, jako człek ostrożny i starający się unikać zadufania w odróżnieniu od optymistów świadom jestem jak bardzo, by sparafrazować klasyka, zbydlęciała Polska pod rządami waszych knutem. Ale i ja nie daję wam szans na wynik dla was lepszy niż 9:3.
Zygmunta Miernika uniewinni sąd prawdziwy.
Dlatego jest on niewinny.
Tyle że…
Gdyby mógł go sądzić sąd prawdziwy, zostałby wprawdzie uniewinniony; ale za co miałby być sądzony? Wszak w prawdziwego sędziego tortem by nie rzucał. Te wasze „sądy”, te wasze „wyroki”, „sędziowie” i ździry i prokurwatury - to wszystko artefakty swoiste tylko dla waszego groteskowego pseudopaństewka.
Skończy się pseudopaństewko, to i wróci normalność.
Oby szybko.
  
Mariusz Cysewski



[1] W Polsce pseudosądy w sfingowanych procesach skazują osoby niewygodne politycznie, uniemożliwiając im kadydowanie do kadłubowego tzw. „sejmu”. W ten sposób 100% składu sejmu musi zostać wstępnie  zatwierdzonych przez pseudosądy, a dopiero w dalszej kolejności – przez prezesów swych partii. Szerzej o tym: https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosci/wiemy-kto-bedzie-na-listach-kukiza---selekcja-poslow
[3] Tytuł artykułu Elig na portalu Nasze Blogi: „Adam Słomka chce żerować na Zygmuncie Mierniku?” Zob. http://naszeblogi.pl/63620-adam-slomka-chce-zerowac-na-zygmuncie-mierniku#comment-1054181
[4] Co ciekawe, historii tej – dość przecież znanej - nie ma w polskojęzycznej wikipedii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Fiodor_Fiodorowicz_Trepow ) i sprawdzałem ją w wersji rosyjskiej. Zob. http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A2%D1%80%D0%B5%D0%BF%D0%BE%D0%B2,_%D0%A4%D1%91%D0%B4%D0%BE%D1%80_%D0%A4%D1%91%D0%B4%D0%BE%D1%80%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87_(%D1%81%D1%82%D0%B0%D1%80%D1%88%D0%B8%D0%B9)

* * *
Na filmie poniżej: choć Zygmunt Miernik przebywa w więzieniu, to nadal trwają kolejne procesy w których jest oskarżony. Proces taki dziś odbył się w Krakowie - mego przyjaciela dowieziono w kajdanach na rękach i nogach. A poniżej relacja z procesu z udziałem Zygmunta Miernika w Katowicach 9 września 2016 r. Proces dotyczy znieważenia pomnika NKWD w Katowicach






[1] W Polsce pseudosądy w sfingowanych procesach skazują osoby niewygodne politycznie, uniemożliwiając im kadydowanie do kadłubowego tzw. „sejmu”. W ten sposób 100% składu sejmu musi zostać wstępnie  zatwierdzonych przez pseudosądy, a dopiero w dalszej kolejności – przez prezesów swych partii. Szerzej o tym: https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosci/wiemy-kto-bedzie-na-listach-kukiza---selekcja-poslow
[3] Tytuł artykułu Elig na portalu Nasze Blogi: „Adam Słomka chce żerować na Zygmuncie Mierniku?” Zob. http://naszeblogi.pl/63620-adam-slomka-chce-zerowac-na-zygmuncie-mierniku#comment-1054181
[4] Co ciekawe, historii tej – dość przecież znanej - nie ma w polskojęzycznej wikipedii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Fiodor_Fiodorowicz_Trepow ) i sprawdzałem ją w wersji rosyjskiej. Zob. http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A2%D1%80%D0%B5%D0%BF%D0%BE%D0%B2,_%D0%A4%D1%91%D0%B4%D0%BE%D1%80_%D0%A4%D1%91%D0%B4%D0%BE%D1%80%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87_(%D1%81%D1%82%D0%B0%D1%80%D1%88%D0%B8%D0%B9)

poniedziałek, 26 września 2016

Wojciech Sumliński kontra święci Pańscy


Trwa proces kanonizacji św. księdza Jerzego Popiełuszko. Osoby duchowne, które obarczono procesem kanonizacji nie składają się głównie ani wyłącznie z Polaków obeznanych z nienormalną strukturą społeczną i medialną współczesnej Polski i jej polityczną sceną, bądź obsceną. Fenomeny te, albo kręgi zła, w dużej mierze nie są zresztą opisane ani nawet rozpoznane przez samych Polaków.
Niech mnie pełnego pokory laika poprawi ktoś obeznany z prawem kanonicznym, ale wydaje mi się, że w procesie kanonizacji najpierw ustala się, co zrozumiałe, fakt i okoliczności śmierci męczennika za wiarę. Informacje podstawowe: miejsce, czas…
I na to wszystko wychodzi Wojciech Sumliński i powiada: Ależ my nic nie wiemy o okolicznościach śmierci księdza Jerzego. Dziś już wiemy z całą pewnością, że wszystko odbyło się zupełnie inaczej. Proces toruński był od samego początku do końca farsą. I tak dalej, i tak dalej w tym samym stylu. Wypowiedzi takie pan Sumliński umieszcza w każdej swej książce.
NIC nie wiemy?
WSZYSTKO odbyło się zupełnie inaczej? 
Na takie odzywki krótka piłka: skoro naprawdę „nic nie wiemy”, a „wszystko” odbyło się „zupełnie inaczej”, to może szajce Piotrowskiego-Pietruszki wypłacić odszkodowania za niewątpliwie niesłuszne skazanie? Za lata spędzone za kratami?
Tu pewnie usłyszymy od pana Sumlińskiego coś w rodzaju „Och nie nie… Nie o to chodzi… Nic nie wiemy, no ale, żeby zaraz odszkodowania dla ubeków, to może jednak nie… Najpierw się dowiedzmy” itd. itd. Nic podobnego, panie i panowie bezmózgowcy albo posłańcy ciemności. Jednoznacznie i po męsku. Albo wiemy - może i nie wszystko, może i nie doskonale - ale dość by na lata posłać kogoś za kraty, albo nie wiemy - i wtedy nie ma jak posłać. A jeśli jednak za kraty niesłusznie trafia, to rehabilitacja i odszkodowanie należą się jak psu micha. 
Nie da się kogoś skazać za zbrodnię nieokreśloną, albo określoną niedostatecznie - taką, z którą zbrodniarz miał tylko coś do czynienia, ale nie wiadomo z rozsądną pewnością, co dokładnie. Gdyby Piotrowski miał nie mordować, a jedynie przewozić ofiarę, proces należałoby wznowić. Nawet mniej poważna nowa wiedza byłaby przesłanką wznowienia procesu.
Tak więc, panie Sumliński, płacić szajce Piotrowskiego?
A może sam pan im zapłać?
O bestialskim zamordowaniu świętego naszego Kościoła w rzeczy samej nie wiemy wszystkiego. Jako śmiertelnicy, w odróżnieniu od Wojciecha Sumlińskiego niczego zresztą nie wiemy „z całą pewnością”. Nie jesteśmy nieomylni i naszej wiedzy o tej zbrodni jak i wielu innych sprawach w rzeczy samej daleko do doskonałości. I warto nad tym popracować, o czym dalej. Ale na dziś jest to wiedza dostateczna. Wiemy dość by stwierdzić winę szajki Piotrowskiego. Owszem, proces toruński był farsą. Warto przypomnieć dlaczego. Oto główny wykonawca mordu pozwolił sobie publicznie atakować zamordowanego świętego. Bodaj dwa razy, po czym przestał. Może przestał (a wcześniej zaczął) na rozkaz Kiszczaka, ale może i sam pojął, że tylko dodatkowo pogrąża PRL i/lub resort i sam siebie? Może Kiszczak lub Jaruzelski coś Piotrowskiemu za „taktykę procesową” (a dokładniej, medialno-propagandową) obiecali lub sugerowali że obiecują, i albo się wywiązali, albo nie. A może tak to sobie Piotrowski tylko uroił, o co nietrudno w areszcie śledczym. Czy tak było? Może i tak. Ale taktyki propagandowe resortu i urojenia zbrodniarzy mało nas obchodzą. Są wtórne.
Natomiast proces toruński nie był farsą w zakresie głównym, czyli ustalenia głównych faktów, sprawstwa, i winy sprawców.
Mord na świętym Kościoła badać trzeba; może powołując do tego specjalny zespół przy prokuratorze generalnym, który rzetelnie oceni każdą z zapodanych przez Wojciecha Sumlińskiego wątpliwości drugorzędnych (moim zdaniem) – jak nie dziesięciorzędnych. Jak i każdy fałszywy trop, podsunięty nam przez współczesnych kontynuatorów tego mordu[1] i jego beneficjentów. Warto w miarę możliwości zadbać o jawność takiego śledztwa i o okresowe publiczne sprawozdania. Problem tylko w tym, że przy stanie instytucji państwa obecnym jak i możliwym w przewidywalnej przyszłości jest to marzenie ściętej głowy. Oto w Polsce nie ma ani jednego prokuratora i ani jednego policjanta, nieprawdaż panie Ziobro? Trudno by było inaczej w kraju, gdzie nie ma ani jednego sądu. Nie po to powoływano tu antypolicję i prokurwaturę, by przestępców łapała, lecz odwrotnie – by ich organizowała i chroniła. Bezkarność przestępców to cenne narzędzie dominacji rasy panów i niszczenia tkanki społecznej zabijanego kraju. Pisałem tu o tym często.
Zresztą… Badać zresztą trzeba każdą zbrodnię z przeszłości, a nie tylko tę jedną. Z zamachem w Smoleńsku Polska dzisiejsza też sobie przecież nie poradzi[2]
Wynikałoby stąd, że sprawą nie powinien zajmować prokurator Witkowski. Z ciężkim sercem to piszę, bo wysłuchałem kilku jego wystąpień (YouTube) i sprawia wrażenie człowieka uczciwego i chcącego dobrze. Zrazu zmroziła mnie informacja którą o nim podał Wojciech Sumliński, a mianowicie, że prokurator Witkowski nie przegrał ani jednej sprawy sądowej. Bodajże nie jest to informacja ścisła i jedną czy dwie sprawy jednak przegrał. W kraju w którym skazywalność wynosi niemal sto procent (98,25%) populacja prokuratorów, co nie „przegrali” ani jednej „sprawy” w „sądzie” będzie znaczna. Niech policzy to ktoś biegły w rachunku prawdopodobieństwa, ale mi na pierwszy rzut oka wydaje się, że może to być nawet większość prokuratorów po prostu. W fasadowych sądach najbardziej sympatycznie wyglądałby mi prokurator, co „przegrywa” sprawy jedna za drugą - bo znaczy to tyle, że jest poza układem. Z kolei prokurator co „wszystkie sprawy” wygrywa” najpewniej zwyczajnie jest w „służbach”. Bo też nie są to żadne sądy, nie rozpatrują one żadnych spraw i nie toczy się w nich żadna „gra”, którą przegrać czy wygrać można, a jedynie takie tam sobie… ustawki. Grupy rekonstrukcyjne. Inscenizacje.  
Takie seryjne farsy toruńskie.

W farsie toruńskiej z roku 1985 reżim – bynajmniej nie bezinteresownie, a jedynie po to, by desperacko choć na pewien czas ratować resztki swej wiarygodności - rzucił nam sprawców i główne fakty.
Z kolei w farsach toruńskich codziennie sprawowanych w każdym „sądzie” reżim już tego nie musi. 



Mariusz Cysewski

* * *
Kontakt: tel. 511 060 559



[1] Widać tu podobieństwo retoryki do wrzutek niesławnej pamięci FYM-a i sterowanego z Kremla stadka kunktatorów w związku z mordem smoleńskim; oni też śledztwo prowadziliby do końca świata. Dla ludzi tych nie ma takich dowodów, które zamykałyby sprawę. https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosci/dowody-zamachu-w-smolensku

sobota, 10 września 2016

Zygmunt Miernik w Sądzie Rejonowym w Katowicach. 9 września 2016 r. Fot. Wolny Czyn

W 2015 r. Zygmunt Miernik (Solidarność) za słynny protest tortowy przeciw bezkarności Czesława Kiszczaka i innych zbrodniarzy komunistycznych został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności. Jedynym ukaranym za zbrodnie komunistów jest właśnie Miernik. Ale na tym nie kończą się represje wobec Miernika. Choć jest już w więzieniu, to i tak staje przed sądem - znów za obronę interesów Polski. Przed Sądem Rejonowym w Katowicach jest oskarżony o znieważenie pomnika NKWD i napaść na milicjantów (sygn. III K 1128/13).
Więzień polityczny Zygmunt Miernik został przywieziony na rozprawę w asyście wartowników milicji. Współoskarżony Mariusz Cysewski, redaktor pisma Wolny Czyn, zaproponował by uwięzić go zamiast Miernika; propozycja ta nie spotkała się ze zrozumieniem sądu. Oto krótki zwiastun a pełna relacja opublikowana będzie później.
Przed Sądem Najwyższym w Warszawie trwa miasteczko namiotowe pod hasłem uwolnienia Zygmunta Miernika i przywrócenia normalności w sądach

Jedyna możliwość naprawy sądów to ławy przysięgłych jak w USA i W. Brytanii, złożone z 12 obywateli losowanych na nowo do każdej sprawy

Zdjęcia: Andrzej Gużkowski, Solidarność Walcząca

* * *

Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://twitter.com/MariuszCysewsk
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn  
http://mariuszcysewski.blogspot.com  
http://www.facebook.com/cysewski1